Chlebek bananowy

A jednak chlebek bananowy. Dzieci są nieprzewidywalne, potrafią jeść banany przez miesiąc w ilościach wręcz hurtowych, by potem zaprzestać nagle i odkrywać jabłka oraz gruszki (niedługo więc wypieki z gruszkami...). I tak, jedne z ostatnich bananów jakie kupiłam, wykorzystałam w końcu do chlebka bananowego (swoją drogą z tej okazji dziś po raz pierwszy od dawna miałam w pracy drugie śniadanie). Przepis Tessy Kiros z książki Apples for Jam. Recipes for life. Użyłam trochę mniej bananów, ponieważ zostały mi zaledwie 3 sztuki, ale i tak wyszło dobrze. Co znaczy użyjcie po prostu tyle ile aktualnie Wam się psuć zaczyna.


CHLEBEK BANANOWY
keksówka 30x11cm lub podobna

125g masła o temperaturze pokojowej
180g brązowego cukru - u mnie 125g
350g (3-4 sztuki) lekko przejrzałych bananów, obranych i dokładnie rozgniecionych widelcem
2 duże jajka
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
1 łyżeczka mielonego cynamonu
250g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
3 łyżki (45ml) ciepłego mleka
opcjonalnie: posiekane orzechy włoskie lub laskowe

Piekarnik rozgrzej do 180 stopni. Keksówkę natłuść lub wyłóż pergaminem.

Masło utrzyj z cukrem na gładką masę, wrzuć (dokładnie) roztarte banany, zmiksuj. Następnie dodaj jajka, wanilię, cynamon i szczyptę soli, dokładnie wymieszaj. Mąkę przesiej z proszkiem do pieczenia i dodaj do masy, utrzyj, aż uzyskasz gładką konsystencję. Sodę wymieszaj z mlekiem, wlej do ciasta, ponownie dokładnie zmiksuj.

Ciasto (o dość luźnej konsystencji) przełóż do przygotowanej foremki i piecz 50-60 minut, aż wykałaczka wbita w środek pozostanie sucha. Wyciągnij z formy i odstaw do wystudzenia.

Podawaj na ciepło lub zimno, solo, z masłem lub po wizycie w tosterze.

Ponadto wiosna moi drodzy, wiosna :). A. odkrywa w sobie fascynację Nową Hutą (choć ja tą część dzielnicy, która mu się podoba nazywam Starą Hutą). W weekendy zwiedzamy więc Hutę i okolice:

W kolejną niedzielę (jeśli pogoda pozwoli, póki co perspektywy są kiepskie) ponownie Plac Centralny (czy też Reagana), obiad w Stylowej, a na koniec Dwór Matejki w Branicach, gdzie ostatnio byłam dobre 20 lat temu na wycieczce szkolnej. Zapraszamy do wspólnego zwiedzania!

Smacznego!

Szarlotka ze środka Adama Gesslera

Pisałam Wam ostatnio, że na Dzień Kobiet dostałam od A. wyszperany gdzieś, jeden z ostatnich chyba dostępnych w księgarniach, egzemplarz książki Adama Gesslera Smaki na 52 tygodnie. O autorze każdy z nas ma chyba własne zdanie, co nie zmienia faktu, że książka bardzo mi się podoba (i chyba nie tylko mi, o czym świadczy wyczerpany nakład). Dziś szarlotka ze środka - nazwa oczywiście od przytoczonej przez Pana Adama anegdoty o klientach, którzy zawsze zamawiają szarlotkę ze środka formy. Bardzo, bardzo fajna ta szarlotka z dodatkiem śliwek. I choć autor o tym nie pisze, teraz po sezonie, użyłam do niej po prostu powideł śliwkowych, co i Wam polecam.

SZARLOTKA ZE ŚRODKA
forma prostokątna 24x34cm

ciasto
250g miękkiego masła
125g cukru pudru
1 duże jajko
325g mąki pszennej
40g mąki ziemniaczanej
szczypta soli
nadzienie
2 kg jabłek
cukier do smaku (2-5 łyżek)
cynamon do smaku (ok. 2 łyżeczek)
125g śliwek węgierek lub powidła śliwkowe

ciasto
Masło utrzyj z cukrem pudrem do uzyskania gładkiej masy. Wbij jajko, zmiksuj. Na koniec dodaj mąkę pszenną, mąkę ziemniaczaną i szczyptę soli. Całość szybko zagnieć, uformuj kulę, zawiń w folię spożywczą i wstaw do lodówki na minimum 2 godziny (ciasto można przygotować dzień wcześniej).

nadzienie
Jabłka obierz, pokrój w kostkę i upraż z dodatkiem cukru do smaku. Powinny być podsmażone, nie rozgotowane. Wyjmij pestki ze śliwek (w sezonie).

Piekarnik rozgrzej do 190 stopni.

Schłodzone ciasto wyciągnij z lodówki i podziel na 2 równe części. Połowę ciasta rozwałkuj w prostokąt i rozłóż na dnie natłuszczonej lub wyłożonej pergaminem formy. Włóż do piekarnika i piecz przez 7 minut. Następnie na cieście ułóż dookoła formy śliwki (ja posmarowałam cały spód powidłami bardzo, bardzo cienko), na to rozłóż uprażone jabłka, posyp cynamonem i przykryj pozostałym ciastem rozwałkowanym w prostokąt. Ciasto nakłuj w kilku miejscach wykałaczką. Piecz przez 40 minut, do uzyskania złotego koloru.

Gdy ciasto lekko ostygnie posyp hojnie cukrem pudrem.

Powyżej zdjęcie szarlotki już bez środka :).

To pierwszy przepis jaki wypróbowałam z książki, niestety był w nim błąd w proporcjach. Pan Adam na nadzienie z 2 kg jabłek podał przepis na ciasto z 1kg masła. Od razu podzieliłam jednak proporcję przez 4 i wyszło idealnie.

Swoją drogą autor tej książki przeprowadził się do mojego miasta, czyli Krakowa. Ostatni odciek jego nowego programu także Kraków pokazywał. Niestety poza niesłychanie ciekawą reklamą hotelu Sheraton niewiele dowiedziałam się o restauracjach w tym mieście. Szkoda. Za to do Francuskiego wybieramy się i wybieramy już dobrych parę tygodni. Ale w końcu się uda, prawda?

Smacznego!

Bananowe blondie

Wyjechaliśmy na weekend. Na wieś, gdzie (wierzcie lub nie) jeszcze ciągle dużo śniegu. Ale śniegu mokrego więc jednak mało przyjemnego w zabawie. To czy odpoczęliśmy to już inna sprawa. A. od dzieci mojej siostry znów zapożyczył chorobę. Zaczynam się martwić o niego. Co będzie, gdy mała pójdzie do przedszkola? :). Dwoje chorych dzieci w domu, z tym jedno w ciele mężczyzny po 30stce. Będzie ciężko. Wytrwale buduje sobie siłę woli na te czasy.

Gdy wróciliśmy na stole leżały czarne banany, coś co chyba każdy z Was widział niejednokrotnie. A więc testowania nowych książek kucharskich ciąg dalszy. Tym razem padło na Dana Leparda Short & Sweet. The best of Home Baking. Ciasto jest naprawdę wspaniałe (aczkolwiek nie polecam użycia podanej przez Dana ilości cukru). U mnie bez orzechów, ze względu na to starsze dziecko właśnie :). Połączenie idealne, banany, biała czekolada i karmel. W dodatku prosto i szybko. Polecam!

BANANOWE BLONDIE
kwadratowa forma 20cm x 20cm

300g cukru - u mnie 225g
2 łyżki zimnej wody
75g orzechów brazylijskich, posiekanych (w polskich warunkach sprawdzą się laskowe) - pominęłam
100g masła
200g białej czekolady
1 duże jajko
2 przejrzałe banany, posiekane lub rozgniecione widelcem
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
225g mąki pszennej
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia

Najpierw zrób orzechy w karmelu (u mnie karmel bez orzechów :). 75g cukru umieść w rondelku o grubym dnie razem z wodą, doprowadź do wrzenia, po czym, nie mieszając, gotuj na małym ogniu, aż cukier skameralizuje się. Zdejmij z ognia, dodaj posiekane orzechy i od razu wylej na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Masę karmelową równomiernie rozprowadź na blasze, odstaw do ostygnięcia, a następnie posiekaj.

Kwadratową formę do pieczenia natłuść i wyłóż pergaminem. Piekarnik rozgrzej do 190 stopni (lub 170 stopni z termoobiegiem).

Białą czekoladę i masło umieść w rondelku, po czym rozpuść na małym ogniu, ciągle mieszając. Przełóż do miski, dodaj pozostały cukier (ja dodałam tylko 150g, a i tak ciasto było bardzo słodkie), następnie wmiksuj jajko, banany oraz ekstrakt waniliowy. Całość utrzyj na gładką masę. Dodaj mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, wymieszaj. Na końcu dodaj posiekany karmel.

Ciasto przełóż do przygotowanej formy i piecz przez 35-40 minut. Po upieczeniu odstaw do całkowitego ostudzenia zanim pokroisz na kwadraty.

Inne warianty według Dana:
- zamiast orzechów w karmelu do ciasta dodaj 100g posiekanej gorzkiej czekolady
- przed włożeniem do piekarnika ciasto posyp płatkami migdałowymi
- skarmelizuj banany w dodatkowej porcji karmelu (75g cukru na 2 łyżki wody) i dodaj je do ciasta, po utarciu masła z cukrem, jajkiem i wanilią.

Smacznego!

Nowa książka Pierre'a Herme, więc jeśli nie sernik to co?

Pisałam Wam ostatnio, że spodziewam się dostawy z Amazona (wielki Amazon lada chwila wkroczy na rynek Polski, ciekawe jak wyglądać będą wtedy ceny w złotych polskich). Najbardziej wyczekiwałam na nową książkę z przepisami Pierre'a Herme Pastry. I mam! Od czego innego mogłabym zacząć jeśli nie od sernika? :)

Jest więc sernik. Według autora jest to sernik, który łączy sobie tradycje wszystkich serników świata :). Mamy tu więc i coś europejskiego, i coś nowojorskiego, i jeszcze więcej. Według Iwony mamy tu naprawdę dobry sernik, bardzo kremowy i puszysty (A. mówi, że smakuje jak lody sernikowe, a nie jak sernik, ale ja jakoś nie rozumiem tego porównania, bo jakże to ciepłe lody?). To chyba najbardziej kremowy sernik jaki upiekłam, choć przyznam, że nie ścinał mi się zupełnie w 90 stopniach, pod koniec pieczenia podwyższyłam więc nieco temperaturę (ale pewnie to kwestia piekarnika). No i dodałam trochę wanilii. I mniej cukru jak zwykle. Ale myślę, że zmian można dokonać dowolnych, traktując przepis jako bazę, z której można wyczarować naprawdę wiele.

Jeśli nie chce Wam się piec kruchego spodu, po to by skruszyć go potem blenderem, możecie użyć ciasteczek Digestive (200g) lub innego, swojego ulubionego spodu do sernika.

SERNIK PIERRE'A
tortownica 24cm

słodkie ciasto maślane (do sernika będzie potrzebna tylko 1/3 porcji ciasta)
150g miękkiego masła
95g cukru pudru
30g mielonych migdałów
szczypta morskiej soli
ziarenka z 1/4 laski wanilii
1 duże jajko
250g mąki pszennej
spód
upieczona 1/3 porcji ciasta maślanego
100g masła, roztopionego - wg mnie za dużo, 60-70g wystarczy
masa serowa
1kg serka śmietankowego typu Philadelphia - u mnie Wieluń
300g cukru - u mnie 250g
2 duże żółtka
5 dużych jajek
70g śmietany 30% lub 18%
50g mąki pszennej
dodałam także nasionka z 3/4 laski wanilii
opcjonalnie do dekoracji: świeże owoce + skórka otarta z limonki + kolendra

słodkie ciasto maślane
Masło utrzyj na puszystą masę. Następnie ciągle ucierając kolejno dodawaj: cukier puder, mielone migdały, nasionka wanilii, sól, jajko, a na końcu mąkę. Szybko zagnieć, uformuj w kulę. Ciasto podziel na 3 części, każdą owiń folią spożywczą i włóż do lodówki na minimum 4 godziny (ciasto można przygotować dzień wcześniej, porcje których aktualnie nie potrzebujemy można umieścić od razu w zamrażarce, można też zrobić z nich po prostu ciasteczka lub upiec spód do tarty).

Piekarnik rozgrzej do 170 stopni. Blachę wyłóż pergaminem. Porcję ciasta rozwałkuj na grubość 2 mm, umieść na blasze i piecz przez 12 minut, aż lekko zabrązowi się. Wyciągnij z pieca, odstaw do ostygnięcia.

spód
Upieczone ciasto maślane pokrusz na kawałki następnie zmiel na proszek za pomocą blendera. Dodaj roztopione masło, wymieszaj. Masę umieść na dnie natłuszczonej tortownicy. Wstaw do lodówki na 1 godzinę.

Piekarnik rozgrzej do 150 stopni. Piecz spód przez 12 minut, po czym wyciągnij tortownicę z pieca i odstaw do ostygnięcia.

masa serowa (wszytskie składniki w temperaturze pokojowej)
Ser ucieraj z cukrem przez 2 minuty. Ciągle ucierając kolejno, pojedynczo dodawaj żółtka, a następnie całe jajka. Następnie wmieszaj śmietanę (ja dodałam także nasionka wanilii), a na końcu mąkę.

Przelej masę serową na ostudzony spód, wstaw do piekarnika nagrzanego do 150 stopni. Od razu zmniejsz temperaturę do 90 stopni i piecz przez 1 i 1/2 do 1 i 3/4 godziny (ja piekłam 2 godziny i 15 minut, przy czym ostatnie 20 minut zwiększyłam temperaturę do 110 stopni). Środek sernika powinien być ścięty i nie powinien się trząść.

Gotowy sernik wyciągnij z piekarnika, ostudź do temperatury pokojowej (mój sernik stygł cały czas w piekarniku), po czym wstaw do lodówki na całą noc.

Sernik podawaj (zalecenie Pierre'a) z kawałkami owoców, posypanymi skórką z limonki oraz listkami kolendry. Według mnie dobrze pasowałaby tu też polewa z białej czekolady (tak zrobię następnym razem).


A teraz kilka słów o książce, która przyszła do mnie w zeszłym tygodniu i którą razem z A. przestudiowaliśmy już wielokrotnie.

Przede wszystkim książka jest zupełnie inna od Desserts, gdzie przepisy opracowywała Dorie Greenspan. Tutaj z pomocą przełożenia przepisów cukiernika na potrzeby małych, domowych kuchni przyszła Coco Jobard. W rezultacie przepisy nie są już tak szczegółowe, opis przygotowania nie ciągnie się przez kilka stron, a każdy z 50 przedstawionych w książce deserów przedstawiony jest w wersji podstawowej (jak dzisiejszy sernik) oraz w wersji dla bardziej doświadczonych cukierników (sernik dla doświadczonych to połączenie masy serowej z pistacjami, białą czekoladą, wiśniami z wierzchem z musu serowo-pistacjowego...). Mamy więc 100 przepisów na 100 naprawdę różnych słodkości. To książka na lata, z którą mogą zacząć początkujący (no dobra: początkujący plus), by z czasem rozwinąć się w trudniejszym kierunku. Muszę przyznać, że ja na dzień dzisiejszy z kilkoma przepisami w książce bałabym się zmierzyć. a że lubię wyzwania i ciągle się rozwijam, za sam ten fakt polubiłam tą książkę. Dużym plusem jest umieszczenie wag i objętości także w naszym europejskim formacie i gdyby nie błędy, które pojawiły się przy przeliczeniach, można by oszczędzić sobie trochę czasu. Niestety te błędy obniżyły tak bardzo rating tej książki wśród klientów Amazona. W mojej opinii za bardzo, ponieważ akurat na tą pozycję warto wydać 110 złotych (22,75 £). W każdym razie jeśli kupicie/dostaniecie tą książkę posługujcie się raczej funtami i uncjami i sprawdzajcie podane przeliczenia.

Jeśli chodzi o inne przepisy, przy najbliższej (towarzyskiej) okazji zamierzam zrobić Tarte Infiniment Cafe (trudniejsza wersja ciasta Mocha), ponieważ jej zdjęcia w książce sprawia, że chętnie zjadłabym stronę :). A także piernik. Oraz, gdy pojawią się truskawki, chętnie wypróbuje wszystkie przepisy, w których ten owoc u Pierre'a się pojawia.


Smacznego!

Ps. A na dzień kobiet, swoją drogą mój ulubiony dzień w roku (sama nie wiem dlaczego), dostałam od A. (po wielotygodniowym marudzeniu) Smaki na 52 tygodnie Adama Gesslera. Będę więc kisiła barszcz. A wcześniej pojawi się tu szarlotka.

Rosquillas, czyli spóźniony Tłusty Czwartek

Ponieważ Tłusty Czwartek spędziłam na wakacjach (i tak, jadłam tam pączki pod wieloma postaciami), a nie chciałabym, żeby moja osobista tradycja smażenia pączków tylko raz w roku przepadła, dziś dla Was zaległy przepis, który planowałam zrobić w tym roku, gdy jeszcze nie myślałam o urlopie. Hiszpańskie Rosquillas to takie pączki nie pączki, ponieważ nie ma tu drożdży. Niech Was nie zwiedzie też kształt przypominający amerykańskie doughnuty z dziurką. Właściwie poza smażeniem w głębokim tłuszczu nic ich nie łączy z polskim pojęciem pączka. To zupełnie coś innego zarówno w strukturze ciasta, jak i w smaku.

Jest bardzo wiele przepisów na Rosquillas, większość z nich z dodatkiem anyżu. Ja zdecydowałam się jednak na mocno pomarańczowo-cytrynową wersję z Australian Gourment Traveller oprószoną cukrem cynamonowym. Poniżej z lekkimi zmianami 10 sztuk na próbę :).

ROSQUILLAS
10 sztuk


1 duże jajko

125ml płynnej śmietanki 30%

125ml soku wyciśniętego z pomarańczy

skórka otarta z 1/2 cytryny

skórka otarta z 1/2 pomarańczy

65ml oliwy z oliwek
60g cukru

475g mąki pszennej

14g proszku do pieczenia

dodatkowo:
50g cukru pudru, 1/2 łyżki mielonego cynamonu

Zmieszaj razem jajko, śmietankę, sok pomarańczowy, skórkę z obu cytrusów, oliwę z oliwek oraz cukier. Mąkę wymieszaj z proszkiem do pieczenia, zalej pozostałymi składnikami, całość połącz, a następnie wyrabiaj przez kilka minut. Podziel ciasto na 10 kawałków, z każdego uformuj wałek. Końce każdego wałka połącz, tak by uzyskać kształt pączka z dziurką (trzeba bardzo dokładnie skleić kawałki ciasta, inaczej pączki utworzą podkowy podczas pieczenia :).

Cukier puder wymieszaj z cynamonem, odstaw.

Rosquillas smaż partiami na głębokim tłuszczu (u mnie olej słonecznikowy) rozgrzanym do temperatury 180 stopni przez 4 minuty lub do momentu zabrązowienia się. Pączki podczas smażenia obróć tylko raz. Usmażone Rosquillas osącz na ręczniku papierowym, następnie przełóż na kratkę do całkowitego ostudzenia. Przed podaniem oprósz hojnie cukrem cynamonowym.

Jak widzicie z przepisu Rosquillas są ekstremalnie proste i bardzo, bardzo szybkie w przygotowaniu. Warto jednak poczekać, aż zupełnie ostygną, smakują wtedy o wiele lepiej.

Smacznego!
Blog Widget by LinkWithin